Kiedy francuski filozof, Alain Finkielkraut, został na ulicy obrzucony antysemickimi obelgami, prezydent Macron wyraził ubolewanie i zapewnił, że antysemityzm we Francji nie będzie tolerowany. Kiedy fala antysemityzmu przelewa się przez polski Internet, nasi politycy milczą. Nie reagują (poza jednym wyjątkiem) nawet na antysemickie wpisy pod swoimi własnymi postami. Zbierają punkty u skrajnego elektoratu. Tylko czy warto?
Kolejny kryzys w relacjach z Izraelem pokazuje, jak bardzo Polacy są otwartym i tolerancyjnym narodem. Od kilku dni dostaję różnego rodzaju wiadomości ozdobione zdjęciami żydowskiej policji w gettach. Są tam też słowa niecenzuralne i proste wyzwiska. Zdecydowana większość podpisana imieniem i nazwiskiem, a nie zmyślonym nickiem. To znaczy, że ludzie ci nie wstydzą się swoich poglądów.
Emanuel Macron wyraził ubolewanie wobec sytuacji, w jakiej znalazł się Finkielkraut. Prezydent Andrzej Duda nie wydaje się być zainteresowany antyżydowskim wzmożeniem elektoratu. Nikogo nie potępia, nie studzi emocji. Jakby nie zauważał tego, co się dzieje. Mateusz Morawiecki też nie krytykuje antysemickich głosów – w tym komentarzy pod jego własnymi wpisami na twitterze. Głuchy na takie głosy wydaje się również być polski ambasador w Izraelu.
Tymczasem członkowie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości – z którymi to wspólnie 11 listopada maszerowali po Warszawie najważniejsi polscy politycy – prowadzą kampanię informacyjną “przeciw roszczeniom żydowskim”. Z tej okazji wydrukowali m.in. specjalne obwieszczenia, które mają zamiar przyklejać na budynkach oraz uruchomili petycję do Ministra Spraw Zagranicznych, podpisaną już przez ponad 32 tys. osób, w której domagają się “podjęcia natychmiastowych działań w obronie naszej suwerenności i niezależności”.
Jednocześnie żadnemu z czołowych polskich polityków w ostatnich dniach nie przyszło do głowy potępienie antyżydowskich wystąpień, które siłą rzeczy muszą dostrzegać. Nacjonaliści nie wstydzą się swoich poglądów. Mówią o nich coraz głośniej i wyraźniej. Brak stanowczej reakcji oznacza zgodę na istnienie uprzedzeń w przestrzeni publicznej. To bardzo zła wiadomość – dla nas wszystkich, ale przede wszystkim dla Polski.