Odcienie społeczności ortodoksyjnej na podstawie książki Shulema Deena i rozmowy z Miriam Rosenberg

Miriam Rosenberg/@miriams_kvell / okładka książki „Kto odejdzie, już nie wróci. Jak opuściłem świat chasydów”

Dobrze będą myśleli ci, którzy książkę Shulema Deena „Kto odejdzie, już nie wróci. Jak opuściłem świat chasydów” skojarzą z popularnymi niedawno serialem „Unorthodox” i książką o tym samym tytule autorstwa Anne Feldmann, na której ten się opierał. Jednak tym, co pierwsze rzuca się w oczy odróżniając książkę Deena od historii opisanej przez Feldmann, to przede wszystkim droga, którą bohaterzy obydwu dokonali „off the derech”. Co z kolei pokazuje, że życie w społeczności ortodoksyjnej jest różne w zależności od drogi dotarcia do niej. Inaczej będą odbierać ją ci, którzy w niej się urodzili, a inaczej postrzegać będą ją osoby, które same dokonały wyboru społeczności.

Shulem Deen wychowany w rodzinie świeckich Żydów, którego rodzice przystąpili do społeczności chasydzkiej Skwer, gdzie duży wpływ na jej postrzeganie miał zmarły przedwcześnie ojciec, zdawało się skazany był na rewolucję. Wyswatany w wieku lat osiemnastu z dziewczyną, której wcześniej nie znał, a którą musiał pokochać, bo tak nakazuje prawo, założył rodzinę nie mając pojęcia o jej funkcjonowaniu. W pisanej z diarystyczną dokładnością książce, będącej zapisem drogi, jaka zaprowadziła Deena na obrzeża społeczności, czytamy o niewiedzy młodych małżonków na temat antykoncepcji, a także ciążach i porodach uzależnianych od decyzji rabina, czyli o tym wszystkim, do czego powołane zostaje małżeństwo w chasydzkiej społeczności. Dalej w „Kto odejdzie, już nie wróci” poznajemy hermetyczny świat, zamknięty w religijnych ramach po to, by uniemożliwić członkom społeczności dostęp do informacji czerpanych z książek, prasy czy spotkań w szerszym gronie.

Ta masa nakazów i wątpliwości sprawia, że Shulem żyje cały czas jakby poza rodziną, pozostawiając w domu czekającą żonę i piątkę dzieci. Prowadząc podwójne życie, poszukuje innego świata i dla siebie w nim miejsca. Mając nieustanne poczucie, że prawdziwa tożsamość zostaje zepchnięta w głąb na rzecz tej akceptowalnej społecznie, zaczyna coraz głośniej mówić o swojej niezgodzie na takie życie. Zagląda do bibliotek, czytając tam „zakazane” książki. Odkrywa dzieła Alberta Einsteina, Archimedesa, poznaje naukowe opisy nowoczesnych technologii, interesuje go nawet życiorys Elvisa Presleya. Po kryjomu przed żoną czyta prasę, również w tajemnicy kupuje telewizor i komputer. Po kilkunastu latach buntowniczej postawy Deen zostaje wezwany przed komisję rabiniczną. Wówczas pierwszą myślą jest chęć obrony własnego zdania, próba wytłumaczenia i znalezienia zrozumienia u pozostałych członków społeczności. Dopiero później przychodzi refleksja i poczucie nienależenia do niej.

Pisząc „Kto odejdzie, już nie wróci” Shulem Deen jest ostrożny w przedstawianiu wspólnoty, którą pozostawił, a jednocześnie samokrytyczny w analizie własnej drogi. Oceniając ją po latach, najbardziej żałuje rozstania z rodziną i dziećmi. Prowadzi dziś blog Unpious (nazwa jest grą słów gdzie pious oznacza pobożnego i jednocześnie pejsy charakterystyczne dla ortodoksyjnych Żydów), stając się być może drogowskazem dla młodych ludzi zamkniętych w społecznościach chasydzkich.

Dla autorki powyższego tekstu książka Shulema Deena stała się przyczynkiem do rozmowy z Miriam, urodzoną w Polsce mieszkanką Londynu, dla której przystąpienie do społeczności ortodoksyjnej było długim procesem. Na przykładzie wspomnień Shulema Deena, biografii Anne Feldmann i poniższej rozmowy czytelnik ma szansę dojrzeć jak wiele odcieni ma szeroko pojmowana społeczność ortodoksyjna. I jak wiele w ich postrzeganiu zależy od tego, co zdeterminowało naszą do niej przynależność.

Monika Mellerowska: Shulem Deen na kartach swojej książki pod tytułem „Kto odejdzie, już nie wróci” podaje wiele razy w wątpliwość zasadność reguł obowiązujących w społecznościach ortodoksyjnych. Na przykład zbyt wczesne kojarzone małżeństwa, brak możliwości okazywania uczuć i empatii, i to, czego Deen zdaje się nie rozumieć najbardziej – hermetyczność środowiska. Kiedy słyszy się takie świadectwa, zaczyna się zastanawiać co kieruje osobami, takimi jak Ty, przystępującymi do społeczności ortodoksyjnych Żydów.

Miriam Rosenberg: Ortodoksyjni Żydzi to nie tylko świat, który jest opisany przez Shulema Deena. On opisuje tylko jeden rodzaj świata ortodoksyjnych Żydów, a mianowicie świat chasydów i to tych ultra, ultraortodoksyjnych. Nawet w ich świecie są różne stopnie ortodoksyjności. Ja należę do grupy Żydów, którzy podążają za rabinami sefardyjskimi i ich interpretacją Tory.

Nieokazywanie sobie uczuć czy bardzo wczesne zawarcie małżeństwa to bardzo ultra chasydzka tradycja. Chasydzi mają bardzo odrębny styl życia nawet według standardów ortodoksyjnych Żydów. Dla nich cielesność prowadzi do grzechu, a oni muszą grzechu unikać za wszelką cenę, nawet jeśli oznaczałoby to odcięcie od całego świata. Jest wielu Żydów, którzy mają normalne życie rodzinne, gdzie rodzice okazują sobie uczucia w obecności dzieci. Jest cała grupa tak zwanych Żydów modern orthodox, którzy postępują jak wszyscy inni ludzie z tym, że trzymają się przykazań z Tory. Ja jestem gdzieś pomiędzy modern orthodox i ultra orthodox.

Wychowałam się jako katoliczka, ale jako nastolatka dowiedziałam się o moich korzeniach żydowskich i od tego czasu miałam pragnienie dowiedzenia się, kim są Żydzi i jakie jest moje pochodzenie. Moja decyzja o przywłaszczeniu sobie ortodoksyjnego stylu życia nie dokonała się z dnia na dzień. To był proces poznawczy, który trwał około dziesięciu lat, z tym że były lata gdzie uczyłam się praw żydowskich z większą intensywnością. Judaizm jest bardzo logiczną religią i jest bardzo pociągający dla osób lubiących teologiczne i intelektualne dyskusje i dla tych, którzy zawsze pytają: ‘Dlaczego?’. Spędziłam wiele lat na zastanawianiu się, czy to by była dla mnie odpowiednia droga i ostatecznie zdecydowałam, że jestem najbardziej szczęśliwa, kiedy przebywam wśród Żydów. To jest naród, do którego należę sercem. Wyznaczyłam sobie rok, podczas którego uczyłam się jeszcze więcej halachy, czyli naszego prawa i po tym roku zaczęłam jeść tylko i wyłącznie koszerne jedzenie i świętować Szabat w sposób nakazany przez nasze prawo.

MM: Społeczności ortodoksyjne to środowisko bardzo zróżnicowane. Sam Shulem Deen żyjący w Stanach Zjednoczonych, w społeczności chasydzkiej Skwer opisuje kilka z nich. Nim zdecydowałaś się na tę konkretną rozpatrywałaś swój wybór w jakikolwiek sposób?

MR: Tak, rozpatrywałam to przez wiele lat. Rozmawiałam z ludźmi z różnych grup żydowskich, z rabinami, analizowałam teksty wielkich rabinów i ich tłumaczenie, dlaczego interpretują Torę i halachę w ten, a nie inny sposób. Każda grupa Żydów ma swoją własną mentalność, stopień otwartości, tolerancji, a nawet kuchnię. To wszystko musiałam wziąć pod uwagę. Chociaż zdecydowałam wcześniej, to czekałam z definitywną decyzją o wyborze mojej grupy do ślubu i przedyskutowałam ją z mężem, który też mnie poparł. On sam miał swoją drogę do ortodoksyjnego judaizmu, bo chociaż wychował się w rodzinie z żydowskimi tradycjami, to jednak nie wiódł religijnego stylu życia. Dlatego decyzję chciałam podjąć wspólnie, a jest to bardzo ważna decyzja dla pary, gdyż ma ona wpływ na to do jakiego rabina pójdziemy po porady, do jakiej szkoły zapiszemy dzieci, w jaki sposób będziemy obchodzić święta i w której synagodze będziemy się modlić się. A nawet czym zakryję włosy po ślubie.

MM: Czy dobrze rozumiem, że wybór innej społeczności, niż ta, którą wybrał mąż, nie jest możliwy, lub mógłby generować konflikty? Zwykle jest tak, że mąż i żona muszą należeć do jednej społeczności, że nie jest to kwestia, jak na przykład u katolików, wyboru innego kościoła, do którego będą chodzić na msze święte?

MR: Dla nas podtrzymywanie naszych tradycji jest niesamowicie ważne, bo jest to część naszej tożsamości. W czasach kiedy w Europie wielu Żydów było zmuszanych do przejścia na chrześcijaństwo, podtrzymywanie tradycji za wszelką cenę gwarantowało przetrwanie naszej religii. Generalnie Żydzi utrzymują tradycję, w której się urodzili. Jeśli kobieta wyjdzie za mąż za kogoś z innej tradycji, to przyjmuje na siebie tradycję swojego męża. Osoby, które przeszły formalnie na judaizm lub wychowały się w rodzinach niereligijnych, a zaczęły praktykować ortodoksyjną formę judaizmu mają prawo wybrać sobie tradycję jaka im odpowiada. Jeśli dana osoba chce zmienić swoją tradycję, to może poprosić o pozwolenie swojego ojca. To, o czym mówię, jest przyjętą normą, ale nie jest prawem religijnym.

Przeważnie ludzie biorą ślub z kimś z podobnej tradycji, ale wśród Żydów modern orthodox nie ma to aż takiego znaczenia i jest wiele małżeństw “mieszanych”. Żartujemy, że jak ktoś zje dobry obiad w domu z tradycją aszkenazyjską, to dlatego, że żona jest z tradycji sefardyjskiej, ponieważ kuchnia sefardyjska uważana jest za smaczniejszą.

MM: Deen w swojej książce powtarza często, że życie w społeczności to nieustanna walka o próbę połączenia bycia ortodoksyjnym z otwartością na to, co przynosi świat. Jesteś kobietą, która udziela się w Internecie – prowadzisz na Instagramie konto @miriams_kvell, na którym opisujesz część swojego życia, podróżujesz, także samotnie. Jak udaje Ci się pogodzić otaczającą rzeczywistość z zasadami obowiązującymi w Twojej społeczności?

MR: To prawda, która jest mniej lub więcej dotkliwa w zależności do której grupy żydowskiej dana osoba należy. Wielu ludzi pochodzących z religijnych i tradycyjnych rodzin dziwi się jak mogę podróżować sama. Jednak moi znajomi, którzy mają podobną przeszłość do mojej nie dziwią się temu w ogóle. Zasady jak zwykle są pisane i nie pisane i z czasem człowiek przyzwyczaja się do tego, co wypada, a co nie w zależności od tego, z kim się rozmawia. Większość ortodoksyjnych Żydów jest otwarta i tolerancyjna, nawet jeśli sami nie chcieliby uczestniczyć w rzeczach, które robię. Na przykład mam znajome, które nie mają mediów społecznościowych, ale znają moje konto i bardzo chętnie czytają nowe wpisy na moim telefonie. Czasem też doradzają, ale w swoim życiu wolą nie mieć konta na Instagramie. Są jednak aspekty spoza żydowskiej rzeczywistości, które są trudniejsze w dostosowaniu. Na przykład pracując w firmie, w której szefem nie jest Żyd, ciężkie może być wytłumaczenie, dlaczego ja muszę skończyć wcześniej pracę w każdy piątek bez wyjątku, aby zdążyć do domu przed Szabatem lub dlaczego ja nie uścisnę dłoni mężczyźnie na powitanie.

MM: Swaci, kontrole urodzeń, decydujący głos rabina w wielu sprawach w małżeństwie, w rodzinie, ciągłe poczucie obserwacji i brak możliwości posiadania (a tym bardziej wyrażania) własnego zdania – tak widział swoje życie w ortodoksyjnej społeczności Shulem Deen. Widzisz to inaczej, czy raczej można pogodzić się z takim życiem?

MR: I tak i nie. Na pewno wśród chasydów jest to na porządku dziennym. Są też ludzie, którzy wychowują się w przekonaniu, że jak nie wiedzą, co robić, to idą się radzić rabina, bo tak robili ich rodzice i dziadkowie. Ja sama często pytam rabina o to, czy coś, co robię jest zgodne z halachą. Nasze prawo jest tak obszerne, że jeśli się go nie studiuje codziennie przez lata, nie sposób znać odpowiedź na wszystko i po to mamy rabinów. To mogą być małe rzeczy typu: moja łyżka do mlecznych potraw wpadła do zupy ugotowanej na mięsie, co mam teraz zrobić? Lub mogą to być pytania o to, czy rodzaj biznesu który robię, jest zgodny z halachą czy nie? Nasze prawo dotyczy wszystkich aspektów naszego życia – małżeństwa, biznesu, hodowli zwierząt, medycyny i innych. Wszystko, co robimy, powinniśmy robić w sposób koszerny, czyli zgodny z naszym prawem religijnym. Niestety, czasem granica, gdzie ludzie mogą zdecydować sami za siebie, a gdzie szukać rady rabina, zaciera się.

MM: Zdarzają się w znanej Ci społeczności chasydów podobne do Shulema Deena i wspomnianych wyżej ich członków sytuacje buntu?

MR: Tak, i to częściej niż ludzie myślą. Ja sama mam znajomych ex-chasydów. Niektórzy praktykują judaizm w wersji modern orthodox z utrzymaniem tych chasydzkich tradycji, które są dla nich wartościowe. Znam ludzi, którzy kompletnie zerwali z tradycją i zeszli na drogę świecką. Są też tacy, którzy zerwali z judaizmem i powrócili do niego później w życiu. I chociaż większość osób, które znam pochodzą z chasydzkich rodzin, to jest też część z rodzin modern orthodox. Często, kiedy jedna osoba w rodzinie odważy się odejść, to następne osoby także odchodzą. Chociaż jest wiele osób odchodzących, to nadal jest więcej Żydów pochodzących z niereligijnych rodzin, a którzy pragną zostać religijni.

MM: W obecnej sytuacji Kościoła Katolickiego w Polsce obserwuje się wzmożoną ilość apostazji czy choćby nieuczestniczenia we mszy świętej, co w wielu przypadkach równa się nieformalnemu odejściu od praktyki kościelnej. Czy możemy porozmawiać o przyczynach odejścia ze społeczności ortodoksyjnej?

MR: Rozmawianie o przyczynach odejścia jest jedynym rozwiązaniem, jeśli chcemy temu zaprzestać. W społeczności ortodoksyjnej wielu ludzi czuje się stłamszonych przez wymogi, jakie są im stawiane. Prawo żydowskie to jedno, ale wiele grup żydowskich popiera zaostrzenia naszego prawa, które mają na celu rzekomo uchronić nas od pokus i grzechu. To powoduje, że osoby dorastające w takich grupach napotykają jakiś zakaz, którego nie wolno kwestionować niezależnie od sytuacji. Poza tym wymogi społeczeństwa dotyczące norm zachowania są tak zaostrzone, że nie zostawia się przestrzeni na kreatywność i osoba, która nie wpasuje się w wyznaczoną szufladkę, będzie się czuła niespełniona i nieszczęśliwa.

W niektórych grupach żydowskich panuje przekonanie, że nasze grzechy spowodowały Holokaust i aby zapobiec drugiemu, należy odciąć się od świata, czyli przyczyny grzechu. Wielu rabinów ultra ortodoksyjnych dorastało w tym samym hermetycznym środowisku bez świeckiej edukacji i kiedy zadawane jest im pytanie, na przykład o ewolucję, nie mogą tego wytłumaczyć z braku wiedzy i ze strachu, że ta ciekawość doprowadzi do upadku ich systemu, więc zakazują tego typu pytań. Brak edukacji, brak otwartości i sztywne trzymanie się tradycji, które nie mają przełożenia na XXI wiek to główne powody odejścia. Zdarzają się grupy Żydów idące w kierunku w ekstremizmu i odcięcia się od świata, ale dzięki B-gu [Miriam stosuje taki zapis odnoszący się do imienia Hashem przez szacunek i dla świętości Jego imienia – dopisek autorki] większość Żydów jest temu przeciwna i korzystają z nowoczesności i dóbr, jakie oferują dzisiejsze czasy.

Jedną rzeczą, którą muszę tu zaznaczyć jest to, że judaizm to nie tylko religia, którą jak się opuści to przestaje się być Żydem. Żydem jest się całe życie niezależnie, czy ktoś jest religijny, czy łamie wszystkie biblijne zakazy. Odejście od jakiejś grupy żydowskiej nie zmienia faktu, że taka osoba dalej będzie uważana za Żyda w świetle naszego prawa.

MM: Codzienność Żydów ortodoksyjnych wydaje się trudna – koszerne jedzenie, wyposażenie kuchni, zasady, których łamać nie można, modlitwa. Ty na swoim koncie instagramowym zdajesz się obalać to tabu, kiedy słucha się Ciebie i ogląda, codzienność wydaje się możliwa do oswojenia, czy tak jest rzeczywiście?

MR: Dziękuję, to jest dla mnie wielki komplement. Prawda jest taka, że chociaż judaizm jest dla mnie bardzo naturalny, to jest to wyuczona tożsamość – trochę tak, jakby urodzić się na nowo w innej rodzinie. Największe zdziwienie budzi to, że mam trzy serwisy obiadowe: mleczne, mięsne i parew (neutralne). Poza tym mam trzy zestawy do gotowania, trzy zestawy sztućców, miksery, blendery itd.

Na początku miałam tylko jeden zestaw i był on mleczny, bo wtedy nie jadłam mięsa. Z czasem zaczęłam jeść mięso i dokupować powoli te rzeczy do kuchni, których potrzebowałam. Wydaje mi się, że gdybym musiała się przestawić z jednego na trzy oddzielne zestawy kuchenne z dnia na dzień byłoby to bardzo trudne. Teraz jest to dla mnie zupełnie naturalne. To tak, jak ktoś, kto dorasta z alergiami pokarmowymi. Taka osoba jest przyzwyczajona do ciągłego sprawdzania etykietek i gotowania tylko niektórych potraw.

Życie ortodoksyjnego Żyda to normalne życie, tyle że każdy aspekt musi być koszerny. Jednak wszystkie nasze prawa nie mają za zadanie nas ciemiężyć, ale sprawić, że będziemy lepszymi i świętszym ludźmi. Są rzeczy, które są trudniejsze do oswojenia dla jednej osoby, a dla drugiej nie stanowią problemu. Dla mnie jednym z trudniejszych aspektów było przystosowanie mojej garderoby do wymagań judaizmu. Kobiety ortodoksyjne nie noszą spodni, tylko spódnice zakrywające kolana. Poza tym rękawy powinny zasłaniać łokcie, a dekolt ma być zasłonięty po obojczyki. Ponadto większość kobiet w społeczności, w której mieszkam, nosi rajstopy cały rok dla skromności. To sprawiało, że było mi niesamowicie gorąco w lecie i prawie nie wychodziłam z domu. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam i nauczyłam się ubierać w tkaniny nieprzylegające.

Mam też koleżanki, dla których zakrywanie włosów jest wyzwaniem, bo zawsze muszą dbać o to, aby żaden mężczyzna ich nie widział odsłoniętych. Dla mnie nie jest to problem, ale każdy ma swoje trudności związane z życiem w sposób ortodoksyjny. Niektórzy mają rozterki duchowe, a inni bardziej przyziemnie. Jednak poczucie, że nasze prawa są od B-ga sprawia, że łatwiej nam uporać się z tymi trudnościami.

MM: Jaka jest rola kobiety w ortodoksyjnej społeczności? Czy ona zmienia się z biegiem lat, albo zależy od samej społeczności?

MR: Rola kobiety w judaizmie jest taka sama od wieków, ale to jak jest wykonywana zmienia się na przestrzeni lat. Po pierwsze każdy człowiek powinien żyć w zgodzie z planem, jaki wyznaczył mu B-g.

Częścią tego planu jest to, że jestem kobietą i muszę się zastanowić jaka jest moja rola w judaizmie i jak ja mam ją odegrać. W judaizmie kobieta jest duchowo nieco wyżej od mężczyzny, będąc w naturalny sposób bardziej uduchowiona i związana z B-giem. Dlatego my nie mamy nakazane modlenia się trzy razy dziennie, tak jak to mają nakazane mężczyźni i jesteśmy zwolnione z wielu innych obowiązków religijnych. Z drugiej strony nasza duchowość pozwala nam, aby wypełnić nią nasz dom i przekazać ją naszym dzieciom. Dlatego powinnością kobiety jest przekazanie wiary swoim dzieciom w ich najmłodszych latach.

Standardy skromności i moralności też są przekazywane i podtrzymywane przez kobiety. Nie jest jednak prawdą, że powinnyśmy siedzieć w domu zajmując się dziećmi i gotowaniem. Kobieta też musi uczyć się codziennie Tory, ale nie musi studiować jej tak, jak mężczyzna. My też mamy obowiązek, aby znać nasze prawo religijne i je wypełniać. I chociaż w przeszłości nie było nacisku na edukację kobiet, co poniekąd wynikało z tego, że rodzina płaciła za edukację chłopca, a nie córki, bo nie miała pieniędzy, aby wykształcić obydwoje dzieci, to teraz ten stan się zmienił.

Dokonała tego Sara Schenirer, która przed wojną zaczęła zakładać szkoły tylko dla dziewcząt, gdzie te miały nauczyć się praw żydowskich i także nauk świeckich. Te szkoły nazywane były Bet Jakow i do dzisiaj słysząc, że ktoś skończył taką szkołę, możemy być pewni, że odebrał dobrą edukację. Mimo tego, że zarabianie pieniędzy nie jest obowiązkiem kobiety, to większość z nas pracuje, bo życie tego od nas wymaga. W społeczności, w której żyję, znam kobiety będące projektantkami mody, artystkami, organizatorkami imprez, prowadzącymi firmy PR i generalnie odbiegającymi od wyobrażonego obrazu Żydówki. Większość z nich zajmuje się tym wszystkim mając czworo, sześcioro dzieci w domu. Wiele z nich prowadzi biznes w swoim domu tak, aby też móc się opiekować rodziną. Najczęściej wybierają wówczas zawody takie jak księgowość, catering czy robienie i stylizacja peruk.

Świat niektórych grup chasydzkich jest nieco inny. Mężczyzna często uczy się przez pierwsze lata małżeństwa, a kobieta wówczas pracuje. Dopiero, kiedy na świecie pojawiają się dzieci przeważnie przestaje. Chasydzi odebrali bardzo mało świeckiej edukacji, dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn, więc prace jakich się podejmują są bardzo proste. Są jednak przypadki takich kobiet chasydzkich, jak na przykład Rachel Freier, która została sędzią w wysokim sądzie w Ameryce. W mojej społeczności to często kobieta ma wyższe wykształcenie, bo po skończeniu szkoły nie jest od niej wymagane, aby kształciła się w Jesziwie lub od razu wyszła za mąż. To, jak kobiety podchodzą do nowoczesnego stylu życia, gdzie pracują i jakie mają wykształcenie w dużej mierze zależy od grupy, z której się wywodzą. Dla nas rzeczywistość zawsze będzie taka, że niezależnie od tego, jak wysokie mamy stanowisko, to wpasujemy je w naszą religię. Nasze spódnice zawsze będą dłuższe, włosy zakryte, a przed szabatem i tak będziemy piec chałkę.

Monika Mellerowska

Newsletter

Wpisz poniżej swój e-mail, a nie przegapisz najważniejszych artykułów!