Dziesięcioletnia Zosia jako jedyna z ulicy nie wyjechała na wakacje. Spędza je na wyludnionych Bałutach w Łodzi – dzielnicy odrapanych kamienic i mrocznych zakamarków. W pewne upalne, sierpniowe popołudnie spotyka na podwórku Rutkę, tajemniczą dziewczynkę z rudym warkoczykiem. Od tej chwili zacznie się ich zwariowana podróż w czasie, w której towarzyszyć im będą kurczak bez głowy i ekscentryczna ciotka Róża. Czy Zosia odgadnie, kim naprawdę jest Rutka? Czy odnajdzie jej rodziców? I gdzie właściwie leży Diamentowa Planeta?
FRAGMENT „Rutki”
Przed nimi rozciąga się wielkie, niekończące się pole… czerwonych traw! Czerwonych jak truskawki, jak pomidory, jak lakier, którym mama często maluje sobie paznokcie i którym Zosia pomalowała kiedyś policzki, ale to nie był dobry pomysł. Nagle czerwona łąka zamienia się w rwący potok i trzeba kombinować, jak się nie zamoczyć.
– Co tak stoisz jak zardzewiały szpadel? – pyta Rutka.
– Ale ta rzeka też jest… czerwona – duka Zosia.- Rzeki są niebieskie…
– Skąd wiesz?- Ruda dziewczynka przygląda się jej z drwiącym uśmiechem – Mówisz zupełnie tak samo, jak dorośli: „Rzeka jest niebieska, trawa zielona, a deszcz mokry”. Zapamiętaj sobie, że dorośli nie są zbyt rozgarnięci i dlatego widzą tylko niektóre rzeczy. Dla ich własnego bezpieczeństwa, rzecz jasna.
– A co by się stało, gdyby widzieli czerwoną trawę?- dopytuje Zosia.
– Gdyby widzieli to wszystko, co widzą dzieci…- Rutka zawiesza głos.
– … no? To co by się stało?
– To proste: zwariowaliby. Ich wyobraźnia nie obejmuje takich skomplikowanych spraw.

