W związku z przypadającym dziś Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu w mediach społecznościowych pojawiło się wiele wpisów na ten temat. Niestety, część z nich do prawdy historycznej podchodzi w nietypowy sposób. IPN zamieścił filmik, gdzie o Auschwitz mówią wyłącznie Polacy, a premier opublikował wpis, z którego trudno wywnioskować o co właściwie chodzi.
“Kiedy Polska w 1918 roku odzyskała po 123 latach niepodległość, nikt nie przypuszczał, że na jej terenach niemieccy naziści zbudują najstraszliwszą machinę śmierci w historii świata – KL Auschwitz-Birkenau. Pamięć o ofiarach stanowi ważną część naszej tożsamości” – napisał Mateusz Morawiecki. Warto zwrócić uwagę, że nie użył ani słowa “Holokaust”, ani “Żydzi”. Jeżeli ktoś nie wie, jaka dziś przypada rocznica, to może pomyśleć, że chodzi o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Albo dowolne inne święto. Polskiemu premierowi przez klawiaturę nie przejdzie godne upamiętnienie ofiar. Nie ma natomiast problemu ze składaniem wieńca na grobie żołnierzy NSZ, czy mówieniem o „żydowskich sprawcach”.
27 stycznia 1945 r., w dniu, w którym obóz koncentracyjny Auschwitz został wyzwolony przez Armię Czerwoną zakończyła się gehenna więzionych w nim osób.
Uwolnienia doczekało jedynie nieco ponad 7 tys. więźniów. 1,1 mln zostało zgładzonych przez niemiecką machinę terroru… pic.twitter.com/beVSMJ1qmh
— Instytut Pamięci Narodowej (@ipngovpl) January 27, 2021
Również dziś na swoim profilu na Twitterze rocznicę wyzwolenia Auschwitz postanowił uczcić Instytut Pamięci Narodowej. Opublikował z tej okazji filmik, w którym odnosi się do Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Pokazuje na nim cytaty z wypowiedzi więźniów Auschwitz. Problem w tym, że uwieczniono tak wyłącznie Polaków: Kazimierza Piechowskiego, Wilhelma Brasse, Zofię Posmysz, Kazimierza Albina, Witolda Pileckiego, Jana Otrębskiego. Zabrakło głosu żydowskich ofiar, chociaż spośród 1,1 mln ludzi zamordowanych w Auschwitz stanowiły one ok. 1 mln. Widocznie ich głos, ich wspomnienia nie są dziś ważne dla polskiej polityki historycznej. Ten zabieg ma też przekonać oglądających, że ofiarami Auschwitz byli głównie Polacy. To nie jest nowy element historycznej propagandy, bo uprawiano podobną w okresie PRL.
Jakby tego było mało, IPN odsyła do strony internetowej https://truthaboutcamps.eu/th/. Czytając ją, można odnieść wrażenie, że główną ofiarą Holokaustu byli Polacy. W menu strony znajduje się zakładka “Polacy” oraz “Represje”, gdzie opisano represje wobec Polaków rzecz jasna. Żydowskie cierpienia opisał w zakładce “Zagłada” prof. Jan Żaryn, który antysemityzm dwudziestolecia międzywojennego sprowadził do konfliktu ekonomicznego. O pogromach dokonanych na żydowskiej ludności w czasie wojny napisał: “Na Kresach Niemcy wykorzystywali bowiem propagandowo antyżydowskie nastroje powstałe wskutek kolaboracji części społeczności żydowskiej z Sowietami w latach 1939–1941”. Nie wspomina natomiast o polskiej policji, czy strażakach uczestniczących w likwidacjach gett w całej Polsce. Nie pisze o szmalcownikach i ich bezkarności.
„Państwo polskie wobec społeczności międzynarodowej wypełnia szczególną misję zachowania świadectw zagłady, świadectw ludobójstwa” – powiedział cytowany na stronie prezydent.pl Wojciech Kolarski. Biorąc pod uwagę, że misja ta jest wypełniana przez pozwy sądowe wobec historyków zajmujących się badaniem Holokaustu, to dość ciekawe stwierdzenie.
Polska polityka historyczna jest coraz bardziej odsunięta od historii. Już nie tylko mówienie prawdy o polskim zaangażowaniu w Holokaust spotyka się z ostrą reakcją rządowych agend i sponsorowanych przez nie instytucji. Teraz Polska uczyniła w tym kierunku kolejny krok – wymazywanie z historii Żydów, żydowskich ofiar, bo do tego prowadzi unikanie słowa „Żyd”, czy cytowanie wyłącznie polskich więźniów obozu. Żydzi odsuwani są przez oficjalną propagandę w cień coraz bardziej intensywnie. Polskie władze za wszelką cenę chcą udowodnić, że to Polacy cierpieli najbardziej.
Każde cierpienie pojedynczego człowieka jest najstraszliwsze; każda tragedia jest tą największą. Prowadzona w ramach polityki historycznej swoista rywalizacja na cierpienie szkodzi historii, bo ją zniekształca. Nie da się w ten sposób zbudować niczego dobrego, a jedynie podsycać mity i uprzedzenia. Oddala to nas od prawdy, oddala od akceptacji naszej przeszłości. Nie przynosi żadnych długofalowych zysków, a jedynie chwilowy poklask polityczny.
Nie warto. Opłaca się, ale nie warto.


