Wolność akademicka oraz trudne relacje polsko-żydowskie to jedne z tematów, które były poruszane podczas Igrzysk Wolności, organizowanych przez magazyn Liberté! w Łodzi od 10 do 12 września. W ciągu trzech dni odbyło się kilkadziesiąt spotkań z naukowcami, autorami, działaczami społecznymi i dziennikarzami. Relacjonujemy dwa panele ważne z naszego punktu widzenia.
– Widzę postępujący, zaostrzający się kurs przeciwko niezależnie myślącym ludziom – mówił w czasie debaty o wolności akademickiej prof. Jan Grabowski. – Atak na naukę jest częścią destrukcji społeczeństwa obywatelskiego. Historia jest jednym z obszarów, gdzie nacjonaliści reagują szczególnie nerwowo. Sytuacja w Polsce wygląda na bardzo zaognioną.
– Wolność akademicka należy do praw człowieka – podkreślała prof. Dominika Kasprowicz z UJ, zwracając też uwagę na pojawiającą się wśród naukowców autocenzurę.
– Wolność akademicka to wolność badań bez obaw o cenzurę – zauważył prof. Candan Badem, turecki historyk, którego zdaniem takie wartości są zagrożone nie tylko w reżimach totalitarnych, ale też w krajach demokratycznych.
Autocenzura występuje też w Polsce, wśród polskich naukowców, którzy sami dopasowują np. wnioski grantowe do spodziewanych oczekiwań władzy lub nie zapraszają określonych osób na konferencje. To urzędnicy państwowi wyznaczają kierunki badań i premiują określone postawy. Prowadzi to do kryzysu środowiskowego, który ma swoje odbicie w społeczeństwie. To władze piszą na nowo historię, która jest później przekazywana uczniom w szkołach.
W tej sytuacji może pomóc solidarność między naukowcami. Scholars at risk – największa sieć pomagająca naukowcom, monitoruje przykłady represji wobec nich i łamania wolności badań naukowych.
Zagrożeni są polscy historycy, a szczególnie trudnym tematem są relacje polsko-żydowskie oraz polsko-izraelskie. Tej sprawie poświęcony był panel, w którym udział wzięli Konstanty Gebert, prof. Michał Bilewicz, prof. Jan Grabowski oraz Marian Turski.
– Dla Izraela Polska nie jest ważna – powiedział Konstanty Gebert. – Dla Polski Izrael nie jest ważny, ale ważni są Żydzi. Pełnią oni fundamentalną rolę w wyobraźni zbiorowej. Nadal przecież budzimy się w nocy zlani potem, że przyjdzie Żyd i weźmie swoje mienie. W Polsce jest elektorat faszystowski, który jest przekonywany do głosowania na najsilniejszą partię prawicową.
Zdaniem Geberta antysemityzm został znormalizowany i nie da się tej sytuacji odwrócić.
– Według badań, 15% Polaków odczuwa niechęć do Żydów i jest to elektorat głównie PiS-u. 25% Izraelczyków odczuwa niechęć do Polaków i jest to elektorat rozkładający się mniej więcej po równo wśród różnych partii – zaznaczył Michał Bilewicz. – To problem populizmu w polityce.
Paneliści rozmawiali też o wspólnej deklaracji premierów Netanjahu i Morawieckiego z 2018 r., która miała zażegnać kryzys wywołany próbą nowelizacji ustawy o IPN.
– To dokument bez żadnej mocy prawnej. Mieszanina pobożnych życzeń i zwykłych kłamstw – uważa Konstanty Gebert, który zwrócił uwagę, że w deklaracji ratowanie Żydów było dominującą postawą w czasie wojny, a antypolonizm został zrównany z antysemityzmem.
Zdaniem Jana Grabowskiego dokument jest jednak groźny, bo podpierają się nim urzędnicy, którzy próbują blokować działania niezależnych historyków. Deklaracja została skrytykowana przez Instytut Yad Vashem, co było krokiem odważnym i niestandardowym.
– Można mówić o antypolskich uprzedzeniach, ale nie ma żadnej ideologii antypolonizm – mówił Michał Bilewicz. – Świadomość wśród polskich uczniów na temat historii Zagłady jest zerowa. Dziś przeciętny Polak uważa, że 60% jego rodaków było zaangażowanych w ratowanie Żydów. Natomiast 15-20% Polaków wierzy, że Żydzi wykorzystują krew dzieci do pieczenia macy. Kardynał Wyszyński uważał, że proces Bejlisa – całkowicie sfabrykowany – to gdzieś tam, coś w tym jest. Takich rzeczy niby nie wypada mówić, ale jednak takie osoby są wynoszone na ołtarze.
– Następuje dejudeizacja Holokaustu. Nasączenie tragicznej części historii miłymi dla naszego ucha słowami o ratowaniu – zaznacza Jan Grabowski. – Dochodzi do zepchnięcia Żydów ze sceny historycznej i zastąpienie ich ratującymi Polakami.
– To faktycznie papierek lakmusowy problemów społecznych – dodaje Michał Bilewicz. – Osoby, które przeszacowują liczbę Sprawiedliwych często same o sobie myślą, że są niezdolne do złych czynów. Duża część społeczeństwa wierzy w nieskalany obraz swojego narodu, mając też głęboko skrywany lęk, że ktoś ujawni rysę na tym obrazie.