W przetłumaczonym przez Fundację Gszarim w ubiegłym roku fragmencie Księgi Pamięci Sokołowa Podlaskiego jest rozdział napisany przez Polę Szwarc. Pola była córką felczera Arona Wąsa, który w sokołowskim getcie próbował leczyć biednych i coraz bardziej cierpiących Żydów. Przez jakiś czas przebywał w obozie w Szczeglacinie. Przed Jom Kipur 1942 r. wrócił do Sokołowa i z Polą oraz jej mężem Awromem Zajdenbergiem ukryli się w schowku w domu, w którym mieszkali.
“Nocą opuściliśmy schronienie i w ciemności udaliśmy się do Gródka, gdzie miejscowy szlachcic zatrudniał Żydów. Ojciec spędził z nami kilka dni, ale nie mogąc usiedzieć na miejscu, wrócił do matki do Szczeglacina. Po miesiącu zlikwidowano również i ten obóz. Prawdopodobnie wtedy zastrzeleni zostali także moi rodzice” – pisze Pola.
Znajomy Polak sprzedał Poli i jej mężowi aryjskie papiery. Nazywali się teraz Janina Głowińska i Józek Korzedocki. Wyjechali do Warszawy. Pracowali na Bródnie u kobiety, która miała siostrę w Sokołowie.
Pola zaszła w ciążę. Urodziła Arona. Właścicielka mieszkania, gdzie wynajmowali pokój, nie zgodziła się, by przebywali w nim z dzieckiem. Pojechali do Grodziska, do polskiej rodziny. “Przysporzyli nam wielu cierpień, mimo że im dobrze płaciliśmy” – wspomina Pola. Do tego domu pewnego dnia przyszli mężczyźni podający się za żandarmów. Awrom powiedział, że nie zna Poli. Uratował jej i dziecku w ten sposób życie, a sam został zastrzelony.
Gospodyni kazała Poli się wynieść. Nie pozwoliła jej zabrać swoich rzeczy. Wzięła tylko pieluchy dla Arona. Nie wiedząc co ze sobą zrobić jeździła pociągami między Warszawą a Częstochową. Bała się, że zostanie rozpoznana. Udała się więc do przytułku dla bezdomnych w al. Jerozolimskich. Tam też nie chciano Żydówki. Stróż poradził jej, by oddała Arona do domu dziecka na Nowogrodzkiej. Miała go odebrać, gdy skończy się wojna.
Tak zrobiła. Pracowała w różnych miejscach, jako Polka pojechała na roboty do Niemiec, do Breslau. Była pokojówką w Krakowie, sprzątaczką w Częstochowie. Wiele razy niemal cudem udawało jej się wyjść z poważnych kłopotów.
Po wojnie wyszła znów za mąż. Okazało się, że Aron został adoptowany przez małżeństwo mieszkające pod Toruniem. Oddali chłopca po długich pertraktacjach i zapłacie wysokiej sumy. Cała rodzina wyjechała potem do Izraela.
Na zdjęciu powyżej to ja z Aronem.
#YomhaShoah
Katarzyna Markusz
