W Paryżu 21 lutego, podczas konferencji “La nouvelle école polonaise d’histoire de la shoah“, wygłosiłem referat. W dużej auli École des Hautes Études en Sciences Sociales, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni francuskich, przez cały czas dwudniowych obrad towarzyszyła nam spora grupa Polaków pod duchową opieką księdza katolickiego. Mój referat był wielokrotnie wyklaskiwany, wytupywany, zagłuszany okrzykami. Również inne referaty spotykały się z pomrukami i okrzykami niezadowolenia. Musiałem podnosić głos, by przebić się przez okrzyki „prawdziwych Polaków”. Była to atmosfera wiecowa, a nie akademicka. Gwałtownie domagano się głosu.
Kiedy organizatorzy przekazali mikrofon jednej z pań, padły absurdalne oskarżenie i pomówienia, oraz antysemickie tyrady, interpretujące m.in. Talmud. Dalsze udzielanie głosu bojówkarzom równałoby się naszej zgodzie na zniszczenie przez nich naukowej konferencji, czyli spełnienia ich scenariusza. Ale na to zgody być nie może.
Teraz dowiaduję się, że media braci Karnowskich podały wiadomość, że oskarżam Polaków o to (oczywiście między innymi licznymi oskarżeniami), że „chcą wykopać szczątki Żydów z grobu i włożyć tam kamienie”. Nie oczekuję, że buczący podczas paryskiej konferencji potrafią słuchać ze zrozumieniem. Można by tego jednak oczekiwać po mediach, nawet prawicowych. Jestem jednak pewien, że dr MACIEJ WIKTOR KORKUĆ, od 2001 pracownik krakowskiego Biura Edukacji Publicznej IPN, który był obecny na tej konferencji przez cały czas — to potrafi, to znaczy rozumie, co słyszy. Sympatycznie z nim rozmawiałem. On słyszał, co mówiłem i jak na to reagowała sala. Mam więc znakomitego świadka.
Niżej przytaczam fragment mojej wypowiedzi, który tak zbulwersował tutejszych Polaków, że poczuli się obrażeni i spotwarzeni. To między innymi te słowa spowodowały, że po wyjściu z gmachu EHESS zostałem obrzucony stekiem obrzydliwych wyzwisk. Publicznie, z odległości metra. Zamieściłem na publicznym profilu FB tylko i wyłącznie oświadczenie EHESS w sprawie tych incydentów. Z komentarzy pod postem wiele dowiedziałem się o sobie. „Nie jest to wiedza radosna”. Dedykuję tę rodaków rozmowę wszystkim tym, którzy nawołują do dialogu z „drugą stroną”, przekonują mnie, że ważna jest siła argumentów i że mówiąc spokojnie dotrze się do sceptyków. Mnie „sceptycy” dopadli na ulicy Paryskiej, koło Sorbony, w stolicy Liberté, égalité, fraternité . I prowadzili ze mną dialog. A pewien Pan w komentarzu na FB zapowiedział, że trzeba będzie za mną skończyć.
To tyle sprawozdania z Paryża. Składam ogromne podziękowania i wyrazy szacunku dla moich francuskich przyjaciół i współpracowników, którzy tę konferencję zorganizowali. Pracujemy od lat razem. I będziemy dalej pracować. To wiem na pewno. I wiem, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Oto fragment artykułu, który opublikowałem 26 grudnia 2018 w OKO.Press i który cytowałem w Paryżu.
„Przeprowadzona przez Niemców Zagłada Żydów dokonała się na polskiej ziemi i w polskiej obecności. Dlatego jest także jednym z kluczowych polskich doświadczeń XX wieku. Ale jest też częścią historii świata, należy do dziedzictwa całej ludzkości.
Nie może być zatem upaństwowiona, zmonopolizowana i ujęta w ramy partyjnej, ideologicznej czy religijnej ortodoksji.
Mieszkańcy okupowanej przez Niemców Polski byli nie tylko biernymi świadkami Zagłady, lecz także część z nich wzięła w niej pośredni lub bezpośredni udział, podobnie jak część z nich stawiła Zagładzie opór, starając się ratować Żydów. Możemy bez końca spierać się o liczbę tych, którzy ratowali i tych, którzy okradali, wydawali i mordowali.
Pogłębiająca się z roku na rok wiedza o czasach Zagłady w Polsce skłania jednak do wniosku, że — niestety — tych drugich było więcej, że więcej wyrządzono Żydom zła niż dobra. Żadne zaklęcia, wyrazy oburzenia, protesty, oskarżenia nie mogą tego zmienić. Stoimy na gruncie faktów. Od nas zależy, co z tą wiedzą zechcemy zrobić.
Nie jest to wiedza radosna. Możemy się od niej odwrócić, wyprzeć, udawać, że nas to nie dotyczy, albo tak ją oszlifować, by stała się dla nas wiedzą krzepiącą i bezpieczną. Wcześniej jednak trzeba zniszczyć historyczne relacje, świadectwa i dokumenty zdeponowane w archiwach, zastępując je podróbkami; wmówić żyjącym jeszcze ofiarom i świadkom, że nie widzieli tego, co widzieli; wykopać szczątki żydowskich ofiar z anonimowych grobów rozsianych po Polsce i włożyć tam kamienie. Tego oczywiście zrobić się nie da. Pozostają więc tylko zaklęcia, mistyfikacje, odprawianie publicznych rytuałów”.
Jacek Leociak