W ostatnich dniach nakładem wydawnictwa ŻIH ukazała się “Zagłada Białegostoku i Białostocczyzny. Notatki dokumentalne”, pióra Szymona Datnera. Jest to książka niezwykła, do której, jak ulał, pasuje łacińskie powiedzenie “habent sua fata libelli”. Zacząć można od tego, że rzadko się zdarza, aby dzieło oczekiwało na druk ponad siedemdziesiąt lat. Obszerna przedmowa Ewy Koźmińskiej-Frejlak szkicuje splątane losy sporządzonych w jidysz rękopisów, które zanim weszły w skład omawianego tomu, spoczywały w archiwum ŻIH . Niektóre z nich ukazały się w końcu lat czterdziestych w prasie jidyszowej w Stanach czyli, z punktu widzenia dzisiejszego przeciętnego czytelnika, zniknęły bez śladu.
Poza wąskim kręgiem badaczy Zagłady, Szymon Datner oraz jego prace historyczne są praktycznie nieznane. A szkoda. Działacz społeczny, nauczyciel, później bojownik białostockiego getta, partyzant i – już po wyzwoleniu – zawodowy historyk, Datner pozostawił po sobie pokaźną, acz niezwykle rozproszoną spuściznę. Wydana teraz książka nie jest w sensie dosłownym monografią historyczną. To raczej szkielet mającej powstać pracy, spisywane “na gorąco”, w latach bezpośrednio powojennych, notatki, świadczące tak o bólu autora jak i o jego pasji aby zbrodnie na Żydach udokumentować, opisać, aby ocalić pamięć.
Rzecz dotyczy Białegostoku i okolic, czyli jednostki administracyjnej przez Niemców nazwanej Bezirk Bialystok. Wybór nieprzypadkowy, bo z Białymstokiem Datner związał część swojego przedwojennego życia, tam zastała go wojna i tam przyszło mu przeżyć Zagładę. Opis zagłady żydowskiego Białegostoku jest drobiazgowy, nasycony nazwiskami i datami; jest to relacja naocznego świadka. Datner opisuje żydowską tragedię od chwili masowego mordu dokonanego przez Niemców w białostockiej Wielkiej Synagodze, kiedy to żywcem spalono ponad tysiąc osób, aż po ostateczną likwidację getta i rozpaczliwy opór powstańców w lecie 1943 r. Wtedy to zamordowana została żona Datnera i jego dwie nastoletnie córki.
A potem Datner pisze o pobliskich miasteczkach, o których zagładzie wie wszystko. Padają znajome nazwy, których nie muszę szerzej omawiać, bo od czasu “Sąsiadów” stały się polskim czytelnikom dobrze znane: Jedwabne, Wąsocz, Radziłów, Wizna. Datner drobiazgowo opisuje rozmiar gwałtów popełnionych na Żydach przez polskich sąsiadów. Jest świadom odpowiedzialności sąsiadów za żydowską tragedię. Warto o tym pamiętać zanim przystąpimy do lektury drugiej części książki.
Drugą część omawianego tomu stanowi obszerny esej biograficzny pióra Heleny Datner, córki Szymona. Jest to z jednej strony piękny hołd oddany ojcu, bohaterskiemu bojownikowi białostockiego getta, partyzantowi, a z drugiej – wartko napisana opowieść o pogmatwanych losach żydowskiego intelektualisty, człowieka ocalałego z Zagłady, który zdecydował się zostać po wojnie w Polsce. Wybór tym rzadszy, że historyk nie był członkiem PZPR i z komunistycznym projektem społecznym nie był związany ideologicznie. W odróżnieniu od tak wielu innych, pozostał Żydem, co z roku na rok stawało się w dusznej atmosferze PRL coraz to trudniejszym wyzwaniem. Zawodowa droga Datnera wiodła od ŻIH, z którego zmuszony był odejść w 1953 r., po konflikcie z dyrektorem Bernardem Markiem. Wtedy to otrzymał wypowiedzenie, które dziś czytać można jak piękną laurkę: “Dyrekcja Żydowskiego Instytutu Historycznego zwalnia Obywatela z dniem dzisiejszym za demonstracyjne łamanie zasad socjalistycznej dyscypliny pracy i wyraźną obcość ideologiczną duchowi ŻIH”.
Od 1956 r. Datner zaczął pracować w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich i pozostał jej pracownikiem aż do 1968 r. Wtedy też historyk zaczął coraz głębiej chylić się przed mocą polskiego suwerena – coś co Helena Datner z ironią nazywa ‘nieodpartą siłą narracji polskiej’. Jaskrawym przykładem poddania się sile tej “narracji” jest artykuł o Adolfie Eichmannie ogłoszony w “Biuletynie” Głównej Komisji. W artykule dokładnie omówiono rolę Eichmanna w wysiedlaniu ludności polskiej z ziem wcielonych do Rzeszy. “Dopiero pod koniec tekstu czytelnik dowiaduje się – jak pisze Helena Datner – “że Eichmann był także ‘współsprawcą i głównym wykonawcą największej i najpotworniejszej w dziejach zbrodni, jaką była totalna zagłada Żydów w Europie’”.
W latach 1960 zadaniem instytucji państwowych działających na polu historii najnowszej było położenie właściwego nacisku na polską martyrologię. Zagłada i tragedia żydowska nie miały prawa – jak twierdził szef GK Czesław Pilichowski i jego polityczny mecenas, Mieczysław Moczar – przyćmić zbrodni popełnionych na Polakach. Natomiast o zbrodniach popełnionych przez Polaków nie wolno było mówić w ogóle. O trwałości i niezmienności polskiego negacjonizmu świadczy to, że czytając o polityce historycznej Moczara i Pilichowskiego nie można nie myśleć o ich spadkobiercach z IPN i z Instytutu Pileckiego, pracowicie, dzień po dniu, przekuwających historię Zagłady na miły dla ucha mit o ratujących Polakach.
Esej Heleny Datner oddaje rozpaczliwe próby jej Ojca znalezienia kompromisu między tym, co było mu wiadome, a tym co Polacy skłonni byli przyjąć do wiadomości. Autorka nazywa to lawirowanie “amortyzowaniem prawdy”. “Amortyzatory, które przywołuje [Datner – JG] , to wspólnota losu, bark powoływania się na antysemityzm, co automatycznie wzmacnia rolę Niemców; amortyzator liczbowy: zaangażowanie Polaków [w prześladowanie Żydów – JG] miało być (…) zjawiskiem rzadkim”. Równocześnie z amortyzatorami, które wprowadzają do tekstów Datnera fałsz, stosuje on swoisty ketman, kamuflaż, pisze kodem zrozumiałym wyłącznie dla wtajemniczonych. W przypisach odnaleźć bowiem można odwołania do żydowskich relacji oraz do innych materiałów archiwalnych, które drastycznie kontrują “zamortyzowaną” prozę Datnera.
“Amortyzując” polsko-żydowską przeszłość, czy też uginając się przed przemożną siłą polskiej narracji, w 1968 roku Datner wydaje do gruntu przekłamany “Las sprawiedliwych”. W “Lesie” nie ma miejsca na przemoc przeciwko Żydom, na opis mordów, których Polacy dopuszczali się na żydowskich rozbitkach, a których Datner wiedział więcej niż jakikolwiek inny polski historyk. “Datner kłamał prawdzie i samemu sobie. Żydowski autor wbił się w marcowy chór i przekaz społeczny o sytuacji Żydów jako podmiotu nieustających wysiłków ratujących” – pisze Helena Datner. Mogę sobie tylko wyobrazić, ile kosztowało córkę napisanie tych gorzkich i bardzo prawdziwych słów o ojcu.
Książka Szymona Datnera oraz towarzyszący jej esej biograficzny Heleny Datner to lektura obowiązkowa dla każdego czytelnika zainteresowanego historią Zagłady oraz dziejami Żydów w dwudziestowiecznej Polsce.
Jan Grabowski