Recenzja powieści Sarit Yishai-Levi „Królowa piękna z Jerozolimy”

Kadr z serialu "Królowa piękności z Jerozolimy"

Fani i fanki izraelskich seriali znają już dobrze losy Rozy, Gawrieli i Luny – głównych bohaterek powieści Sarit Yishai-Levi „Królowa piękna z Jerozolimy”, na której podstawie stworzono scenariusz popularnej produkcji. Czy warto więc wrócić do tej historii raz jeszcze, tym razem w wersji książkowej?

Powieść jest ciekawa przynajmniej z kilku powodów. To jedna z niewielu dostępnych nam w języku polskim narracji izraelskich, w której możemy przyjrzeć się powstawaniu Państwa Izrael z perspektywy Żydów sefardyjskich. Stosunki między poszczególnymi grupami mieszkającymi w Palestynie nie były oczywiste, ani szczególnie przyjazne. Luna zakazuje swojej córce wizyt u sąsiadów kurdyjskich. Inni bohaterowie książki z dużym dystansem odnoszą się do przyjeżdżających na te ziemie Żydów aszkenazyjskich, za szczyt mezaliansu uważając ślub dziecka z Aszenazyjczykiem/ką.

Jednocześnie możemy przyjrzeć się z bliska rytuałom i codzienności rodzin sefardyjskich. Pojawiają się więc dania specyficzne dla tej grupy takie jak adafina czy hamin – sefardyjskie jednogarnkowce szabatowe. Bohaterowie wtrącają do swoich wypowiedzi wyrażenia i słowa w języku ladino. W ten sposób odczyniają uroki, czy wyrażają emocje i uczucia w stosunku do bliskich. Te elementy, choć najmłodszemu pokoleniu wydają się być niepotrzebne w nowoczesnym świecie, stanowią także spoiwo międzygeneracyjne, które w chwili osobistych kryzysów przynosi ukojenie i poczucie przynależności. Bo kategoria obcości, zagubienia, wędrówki jest tu nieodzownym elementem doświadczenia, niezależnie od czasów i wydarzeń historycznych.

To, czym zaskakuje także Sarit Yishai-Levi to nietypowa postać żydowskiej matki. Jeśli to hasło kojarzy się nam z nadopiekuńczością i potrzebą kontroli, Luna będzie tego kompletnym przeciwieństwem. Takie rozwiązanie fabularne skutkuje zupełnie innym obrazem rodziny – pełnej trudnych, toksycznych czasem relacji, konfliktów i żalu do siebie nawzajem. A jednak, gdy historia Ermozów rozpisana zostaje na międzypokoleniowy, kobiecy wielogłos, ukazuje się nam dramat wyborów, przed którymi staje przecież czasem każdy z nas. Jedno jest pewne: ciekawość ich konsekwencji sprawia, że lektura wciąga tak, jak niejeden dobry serial.

Martyna Steckiewicz

Sarit Yishai-Levi, “Królowa piękna z Jerozolimy”, przeł. Regina Gromacka,Wydawnictwo Znak, Kraków 2022

Newsletter

Wpisz poniżej swój e-mail, a nie przegapisz najważniejszych artykułów!