W czasie rocznicy wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim powinniśmy upamiętniać Żydów, którzy w tym getcie żyli i ginęli. Tymczasem w przestrzeni publicznej więcej jest przy tej okazji mowy o świadkach tych wydarzeń – Polakach. Tak odbywa się zawłaszczanie pamięci i wypieranie z niej żydowskich ofiar.
Od kilku lat w rocznicę likwidacji getta w mojej rodzinnej miejscowości organizuję skromną uroczystość. Jej celem jest uświadomienie mieszkańcom, że kilkadziesiąt lat temu Żydzi stanowiący ponad połowę ludności miasta, zostali niemal w całości wymordowani. Nie ma ich kto pamiętać, nie wszystkie imiona i nazwiska da się dziś odtworzyć. Powstała pustka, którą ciężko zapełnić czymkolwiek. Dlatego czuję potrzebę przypominania o ich istnieniu, żeby ocalić chociaż niewielki ślad świata, który nigdy nie wróci. Zdarza się, że podczas tych uroczystości ktoś z zebranych zacznie mówić o Sprawiedliwych. Pada wtedy nieśmiertelne: „ale myśmy im pomagali”.
Kto my? Ja? Pan? Nikogo z nas wtedy nie było na świecie. Sprawiedliwi – w moim mieście to trzy osoby – stanowili wyjątek. Zdecydowana większość Polaków nie pomagała, pozostając w cieniu obojętności. Dziś do cienia niepamięci spycha się Żydów, nawet przy okazji obchodów rocznic z nimi związanych. Więcej mówi się o Janie Karskim niż o Mordechaju Anielewiczu.
Bojowniczki i bojownicy z warszawskiego getta byli samotni. Ginęli, jako ostatni z warszawskich Żydów, nie mogąc liczyć na pomoc z zewnątrz. Walczyli, by wygrać rodzaj swojej śmierci, by zaznaczyć swoje istnienie dobitniej. Walczyli, bo nie mieli już nic do stracenia. Przeżycie było cudem, na który nie liczyli. Ich zmagania i trudne decyzje, które podejmowali, podkreślały tylko ich odrzucenie przez resztę społeczeństwa po drugiej stronie muru. Żyli i umierali w samotności.
Kilka dni przed rocznicą Powstania w Getcie Warszawskim temat związany z żydowską przeszłością Polski powrócił za sprawą projektu ustawy dotyczącej tzw. mienia bezdziedzicznego. Przedstawiciele skrajnej prawicy mówili w Sejmie przy tej okazji, że polscy Żydzi byli polskimi obywatelami, że walczyli o polską suwerenność i byli częścią narodu polskiego. To chyba pierwszy raz w historii, gdy ta strona sceny politycznej mówi takie rzeczy. Zaraz po wojnie związany z endecją Józef Górski napisał w swoim pamiętniku: „Dzisiejsza propaganda uważa Żydów za część narodu polskiego i twierdzi, że Niemcy wymordowali 6 milionów Polaków. Jest to jeszcze jedno zakłamanie w szeregu tych, którymi jesteśmy karmieni. Żydzi nigdy nie byli Polakami. Był to żerujący od wieków na naszym organizmie obcy polip, którego wskutek naszego niedołęstwa nie potrafiliśmy się pozbyć”.
Wyizolowani z polskiego społeczeństwa, Żydzi umierali w samotności. Nie było obok żadnych „nas” niosących chociażby pocieszenie. Dziś ta żydowska samotność wraca w polityce pamięci i upamiętniania kolejnych rocznic. Ciężko się jej przeciwstawić, ale to nie znaczy, że nie należy próbować.