„Wszyscy strzelaliśmy z tyłu w głowy”. Mord na Żydach pod Racławicami

Kalina Wielka cmentarzCmentarz katolicki w Kalinie Wielkiej

Gdzieś pod płotem na katolickim cmentarzu w Kalinie Wielkiej zakopano ciała sześciorga Żydów – pięciu mężczyzn i kobiety – którzy ukrywali się w pobliskich Rędzinach Borku i zostali zamordowani przez członków AK. Dowódca grupy sporządził szczegółową notatkę z akcji, dlatego po wojnie został skazany.

Żydzi pochodzili prawdopodobnie z Działoszyc, gdzie getto Niemcy zlikwidowali we wrześniu 1942 r. Schronienie znaleźli w chałupie Franciszka Szycha, który wybudował im dobrze zamaskowaną komorę. Ktoś jednak doniósł Niemcom, że Szych w Rędzinach Borku przechowuje Żydów. Ci przeszukali gospodarstwo, ale wejścia do skrytki nie znaleźli. Sprawę więc zamknęli. Za to Szych zaczął się bać, że pojawią się kolejne kłopoty.

Rędziny Borek

Rędziny Borek

Ze złożonych po wojnie zeznań wynika, że gospodarz zwrócił się do znajomych z konspiracji, by pomogli mu usunąć Żydów. „Nadmieniam przy tym, że jest mi wiadomym od ludzi z Kaliny Małej, że Szych zdradził tych żydów i domagał się, by ich zlikwidować, ponieważ obawiał się, żeby Niemcy go nie zastrzelili oraz jego rodziny” – zeznawał jeden z uczestników akcji, którą dowodził Bolesław Krzyszkiewicz ps. „Regiński”, porucznik rezerwy, komendant AK w Kalinie Wielkiej.

Jak twierdził Krzyszkiewicz rozkaz przyszedł „z góry”. Uzasadnieniem było to, że w okolicy mieli znajdować się uzbrojeni Żydzi, którzy rabowali miejscową ludność. Do mordu na Żydach doszło w listopadzie 1943 r.

„W drzwiach [do komory] stanąłem ja i ‘Regiński’, który wydał rozkaz żydowi, by podniósł ręce do góry, a gdy ten nie chciał tego uczynić, ‘Regiński’ wydał mi polecenie, żeby strzelać, ja wówczas dałem strzał ostrzegawczy, a gdy nie podniósł rąk do góry, dałem drugi strzał w kolano i żyd ten został zastrzelony [był to doktor Szlesinger – przyp. red.], reszta żydów i jedna żydóweczka wyszli z kryjówki. Dwaj nieznani mi całkiem członkowie AK wyprowadzili tych żydów do sieni i przeprowadzili rewizję, podczas której zostały im zabrane portwele [tak w oryginale – przyp. red.], zegarki, obrączki i pierścionki, rzeczy te zabrali ci właśnie dwaj nieznani mi całkiem osobnicy. Gdy zostali zrewidowani z sieni zostali wyprowadzeni z powrotem do komory i ustawieni twarzą do ściany. Wówczas ‘Regiński’ z pistoletem stanął pierwszy obok dwóch nieznanych mi osobników, ja byłem czwarty, a Wesołowski piąty, a my byliśmy z karabinami, ci dwaj zaś nieznani mi osobnicy byli z pistoletami. Gdy wszystko było gotowe, żydzi ci prosili się i mówili w te słowy: ‘darujcie nam życie’ lecz pomimo to ‘Regiński’ dał pierwszy strzał w tył głowy żydowi, a następnie wszyscy z kolei strzelaliśmy z tyłu w głowy […] Chcę przy tym nadmienić, że nie byłem uświadomiony, co czyniłem gdyż dowódca, jakim był ‘Regiński’ dał polecenie i wykonywałem [je] tylko jako żołnierz Armii Krajowej” – kończył swoje zeznanie żołnierz Placówki „Kot”.

Następnie Krzyszkiewicz nakazał żonie Szycha zakopanie zwłok. Przy Żydach oczywiście żadnej broni nie znaleziono. Nie wydaje się jednak, by stanowiło to jakikolwiek problem. Problemem natomiast okazało się, że członków AK w późniejszym czasie posądzono o przywłaszczenie sobie dóbr odebranych zamordowanym Żydom. Nieuzasadnione wzbogacenie się budziło najwyraźniej sprzeciw innych członków organizacji. Dowódca musiał się z tego wytłumaczyć. Sporządził raport dla Komendy Okręgu. Poinformował w nim, że Żydom odebrano 130 dolarów, 10 tys. zł, 3 zegarki i 3 pierścionki.

„Antoni zabrał dwie pary trzewików, żółtych i kurtkę, Słowik wraz z dwoma swoimi ludźmi zabrał jeden plecak z bielizną i dwie jesionki. Ja dla siebie również zabrałem kurtkę. Pozostałych siedmiu nic nie zabrało ze sobą. Reszta towarów została na miejscu. Udając się celem zrealizowania podjętej akcji nie postępowaliśmy w myśl grabieży i osobistych zysków, lecz kierowaliśmy się ideą pozbycia się żydów, jako też zdobycia broni, którą rzekomo mieli posiadać, o czem może poświadczyć fakt, że siedmiu uczestników wyprawy nie odniosło żadnych korzyści. Co do mnie, to były pewne niedociągnięcia, które kładę na barki braku doświadczenia, gdyż nigdy nie liczyłem się z faktem, że będę posądzony, ja i moi ludzie, o grabież. Po przeprowadzeniu rewizji i nieznalezieniu broni, żydów wprowadzono z powrotem do wnętrza i tam uszeregowanych twarzą do muru po kolei strzelano. Po wykonaniu zadania poleciłem wszystkim obecnym zachowanie jak najdalej idącej tajemnicy, a gospodyni wydałem polecenie uprzątnięcia trupów nie robiąc żadnego rozgłosu”.

„Rozgłos” zrobił Józef, który przy wódce w miejscowym sklepie chwalił się braniem udziału w tej akcji. Dlatego Krzyszkiewicz musiał się tłumaczyć. Z jego wyjaśnień wynika jasno, że rozkaz zabicia Żydów został wydany przynajmniej przez dowództwo Okręgu. Skoro akowcy uważali, że jest to zasadzka na uzbrojonych Żydów rabujących okolicznych mieszkańców, dlaczego nie odstąpili od działania, gdy nie znaleźli w chałupie broni? Dla ich dowódców sprawa bezsensownego mordu nie wydawała się być czymś negatywnym. W przeciwieństwie do przywłaszczenia sobie ubrań żydowskich.

Krzyszkiewicz – z nieznanych powodów – zachował kopię napisanego przez siebie raportu we własnym domu. Gdy w 1949 r. na skutek donosu przeszukała go milicja, dokument odnaleziono. Stał się on dowodem w sprawie morderstwa. W gospodarstwie Szycha, pod zapadniętym klepiskiem w stodole, znaleziono szczątki Żydów. Część zostawiono na miejscu, część pochowano w dwóch trumnach na cmentarzu katolickim w Kalinie Wielkiej. Dokładnego miejsca pochówku nie znamy, ale pod ogrodzeniem znajduje się przestrzeń porośnięta drzewami, jakby zaniedbana, odcinająca się wyraźnie od reszty cmentarza. Może to tam spoczywają ofiary nocnego napadu akowców? Gospodarstwo Szycha już nie istnieje, a pytani o nie mieszkańcy wsi szczują swoimi psami.

Kalina Wielka

Kalina Wielka

Sąd pierwszej instancji skazał Krzyszkiewicza na karę śmierci. W 1951 r. prezydent Bolesław Bierut zgodził się zamienić karę na dożywotnie więzienie. Na wolność Krzyszkiewicz wyszedł w 1965 r. Jest to chyba jeden z najdłuższych znanych wyroków za mord na Żydach z okresu okupacji.

W latach 90. akowiec starała się o rehabilitację. Sąd jednak się na to nie zgodził, bo „czyny mu przypisane nie były związane i w żadnym razie nie służyły sprawie niepodległego bytu Państwa Polskiego”.

Bolesław Krzyszkiewicz w 2003 r. został awansowany na majora, a w 2004 r. na stopień podpułkownika. W 2013 r. obchodził setne urodziny w obecności samorządowców i rodziny.

Pełniejsze omówienie tej sprawy w książce Jana Grabowskiego „Polacy, nic się nie stało! Polemiki z Zagładą w tle”, wyd. Austeria

Newsletter

Wpisz poniżej swój e-mail, a nie przegapisz najważniejszych artykułów!

About the Author

Katarzyna Markusz
Dziennikarka zajmująca się historią i kulturą polskich Żydów. Redaktor naczelna Jewish.pl.